[rysunek] [rysunek]  
Logo Mapa

  [rysunek]  
Strona główna
Autorzy
O stronie
Regulamin
Pobór
Faq
Stratedzy
  
Aktualności
Akademia
Taktyka i strategia
Armie świata
Technika
Zbrojownia
Słynne postacie
Odznaczenia
Terroryzm
Galeria
Kantyna
Leksykon
Biblioteka
Forum dyskusyjne
Linki
 
     




Copyright © 1997 - 2002
Cybernetyczna Gildia Strategów.

Wszelkie prawa zastrzeżone.
All rights reserved.
Hosting: Dualcore.pl

Sponsor:
Program do pożyczek

Blog technologiczny

Opowiadania czołgisty.

Stanęliśmy za kapslem, padła komenda "Maski zdejm!" i ruszyliśmy dalej. Po dotarciu w las, blisko naszej strzelnicy, była taka strasznie wysoka i stroma górka. Padła komenda: "Kto ostatni wejdzie na górkę, schodzi z niej w masce." Jeden kolega ścigał drugiego. Ja wybrałem inną drogę, nie po dróżce jaka prowadziła przez tą górkę. Wlazłem jako czwarty od końca. Myślałem, że zejście będzie bardzo proste, ale nie było. W momencie kiedy znalazłem się na jej szczycie nogi ugięły się pode mną i zjechałem z niej na dupie. 

Wtedy nastąpiła taka sytuacja: jest jeden chłopak słabszy w plutonie, ja nie jestem najsilniejszy, ale do najsłabszych nie należę, i ja miałem problemy w pokonaniu tej górki. On był najsłabszy i nie mógł, wlókł się ostatni. No, jeden taki grubas stojący na dole zaczął na niego kląć, wyzywać, na koniec krzyknął, że jeśli się nie pospieszy to mu przypierdoli. Gdy spojrzałem w jego twarz to nie była już twarz człowieka a twarz zwierzęcia: czerwony na ryju, opluty, uświniony, ubrudzony, oczy mu z orbit wychodziły, potargany i wyzywał i bluźnił ile wlezie. Stanąłem w obronie chłopaka i zacząłem grubego wyzywać. Nagle słyszę "Obydwoje - Maski włóż!" i wtedy zimny prysznic na głowę. Okazało się właśnie, że kapral jest psem, nie jest uczciwy i mieliśmy w maskach biegnąć przed całym plutonem. Każdy sobie myśli: no to jak będziesz biec przed plutonem to ich odstawisz na ładny kawałek. Jest to nieprawda, bo byliśmy tak potwornie zmęczeni, że jakiś dziadyga o lasce lazłby szybciej niż my biegliśmy. Pewnie każdy poobdzierał sobie pięty w przemoczonych butach, ja to czułem dokładnie; każdy trząsłby się z zimna, gdyby nie maszerował. Ja powoli zostawałem w tyle; kapral powiedział, że jeśli on mnie minie to biegam wokół strzelnicy dwa okrążenia w masce. 

Zbliżyliśmy się do strzelnicy, a ja nadal zostawałem w tyle. Wiadomo że kary bym nie biegał, bo już nie mogłem, więc trochę przyspieszyłem kroku. Ale nie mogłem; zaczął mnie mijać cały pluton. Kapralek wtedy stwierdził, że jeśli cały pluton mnie minie, to wtedy cały pluton będzie biegał wokół strzelnicy w maskach. W tym momencie przestałem mieć kolegów, przestałem mieć przyjaciół. Posypały się teksty: "Jak, kurwa, nie będziesz biegł to cię zapierdolimy chuju, zajebiemy. Zobaczysz, kurwa, będziesz miał takie pizdy pod oczami." 

Ja wiedziałem, że oni to zrobią, bo jeden chłopak podpierdalał trochę i wjebali mu niesamowicie. I wtedy stała się rzecz niesłychana, bo ja rzeczywiście już nie miałem, nie miałem siły dać kroku. Już powoli zaczęli doganiać mnie ostatni ludzie z plutonu. Gdyby ktoś stał z boku z kamerą i filmował, no to złapałby piękne ujęcie, bez żadnych powtórek: ja ostatni z tego szyku, w masce, wyrwałem się, minąłem wszystkich - tych co szli na początku, tego co biegł przede mną w masce, odsadziłem ich na dobre 15 metrów. Mieliśmy dojść do końca strzelnicy, gdzie stała karetka. I zacząłem biec do tej karetki. Nie oglądałem się za siebie tylko biegłem. Parę dobrych 600 metrów w masce... Nikt kto nie biegał w masce nie wie jak to jest straszne. To nie są maski starego typu z pochłaniaczami, tzw. słonie, których rurę można sobie odkręcić i wsadzić w torbę, by oddychać normalnym powietrzem. Te nowocześniejsze są z małymi filtrami zamontowywanymi na masce, więc nie da się oszukać. Nawet nie da rady odchylić maski by złapać oddech, bo momentalnie zaparowują szkła maski i biegniesz na oślep. Dosłownie człowiekowi rozrywa płuca. Ty biegniesz, wdychasz powietrze i cała maska się obkurcza, zasysa; kiedy wydychasz ona się rozpręża. To jak energiczne oddychanie powietrzem z torebki foliowej - kiedy odetchniesz kilka razy już zaczyna brakować powietrza. Tak samo ja - to tak jakbyś siłą usiłował coś wyrwać a to nie chciałoby ci wyjść. Płuca masz już tak zmęczone, że nie mają siły ciągnąć powietrza. I ja biegnę do tej sanitarki, zostało mi dosłownie parę metrów. No i zwalniam kroku; myślałem wtedy, że pierdolnę na ziemię i walę wszystko i wszystkich. Był taki próg, taka granica, że coś się ze mną stało. Nie wiem skąd znalazła się u mnie siła, która mnie pchała do tej sanitarki. Nie był to "drugi oddech" bo oddechu w ogóle nie mogłem złapać; zapomniałem jak można oddychać pełną piersią. Dobiegłem do karetki i ściągnąłem maskę. I zacząłem się dusić. Dostałem tak dużą dawkę świeżego powietrza, że nie mogłem go złapać w płuca. Świat zawirował wokół mnie i otoczyła mnie ciemność. 

Obudziłem się, pod maską tlenową, zmęczony tak straszliwie, że nie mogłem o własnych siłach ruszyć się z kozetki. Byłem zdziwiony, że żyję, że swobodnie oddycham. Nie miałem sił na nic, nawet przekręcić głowy; z trudem poruszyłem palcami. Ale - nie dałem się złamać! Czy teraz cokolwiek mnie w wojsku wzruszy? Bo reszta to pryszcz na dupie. 

  Nie chciałbym drugi raz tego przeżyć; nie życzę nikomu by biegał w masce. Przeżyłem koszmar i nie chcę tego nigdy przeżyć ponownie. Dla mnie to była walka o życie, bieg po życie. 

Czołgista 

W 7 cz.  zmordowany Czołgista przenosi się do jednostki liniowej z nadzieją na wypoczynek.