[rysunek] [rysunek]  
Logo Mapa

  [rysunek]  
Strona główna
Autorzy
O stronie
Regulamin
Pobór
Faq
Stratedzy
  
Aktualności
Akademia
Taktyka i strategia
Armie świata
Technika
Zbrojownia
Słynne postacie
Odznaczenia
Terroryzm
Galeria
Kantyna
Leksykon
Biblioteka
Forum dyskusyjne
Linki
 
     




Copyright © 1997 - 2002
Cybernetyczna Gildia Strategów.

Wszelkie prawa zastrzeżone.
All rights reserved.
Hosting: Dualcore.pl

Sponsor:
Program do pożyczek

Blog technologiczny

Opowiadania czołgisty.

Zaczęło   się  tak,   że   9   km   od   jednostki   jest,  tzw.  rozdzielnia wiatrów. Tam iść na wartę jest tak przejebane jak paczka gwoździ; piździ tam niesamowicie, a jak jeszcze jest mróz to jest bardzo nieprzyjemnie tam stać. Mieliśmy tam tzw. taktykę, czyli szkolenia saperskie, okopywanie się, ale głównie dotyczyło to jazdy czołgiem, wozem remontowym, WPG. To wszystko było pryszcz. Najgorsze było zakończenie - powiedziano nam, że wracamy na piechotę. Nikt nie chciał wierzyć. Niby nic prostszego, ale... Co żołnierz nosi na sobie na taktyce? Zacznę od gołego ciała, od dołu: jest gołe ciało, na to przychodzą kalisraki, czyli kalesony, na to idą portki od dresu, spodnie od mora i na to wszystko spodnie od "czarnucha", czyli kombinezonu czołgisty. Na górze jest to samo: podkoszulka, bluza od dresu, bluza od mora i podpinka od panterki, i dopiero "czarnuch" na to wszystko. W samym tym jest się ciężko poruszać, poza tym jest to wszystko za duże, krok od spodni wisi przy kolanach i wyglądasz jak Emsi Hammer. Na to przychodzi pas, oczywiście, tzw. szelki alarmowe, czyli normalne szelki z tyłu jeden pasek, z przodu dwa. Są to pasy parciane mające mnóstwo zaczepów uchwytów na różne niepotrzebne rzeczy typu OP1 (strój gumowy zakładany przy skażeniu terenu) , maska przeciwgazowa, chlebak, w którym znajduje się menażka. Do tego dochodzi karabin; po cholerę nam on, skoro go się nie używa. Oczywiście kapral dołoży ci swoją elewówkę, w cywilu raportówkę, i kupę innych niepotrzebnych rzeczy. To całe gówno waży jakieś 8-10 kg, zależy od gościa. I w tym gównie mieliśmy przejść 9 km.  

Ruszyliśmy piechotą. Kapral, wtedy zmieniliśmy zdanie o naszym "kapslu", okazał się posłusznym pieskiem naszego dowódcy, podchorążego, i robił to co mu każą. Dostał polecenie zajebania nas. Postanowiliśmy, że nie damy się, będziemy się śmiali od początku do końca. Ruszyliśmy ostrym marszem. Kapral szedł bez niczego, w samym czarnuchu, tak żeby szło mu się lekko i prosto. My w tym wszystkim dobiegaliśmy do niego, bo nie dało się utrzymać tempa. Po głębokim śniegu do kolan, po błocie; nie ważne było czy komuś się naleje do butów.  
  

Po drodze przechodziliśmy przez wieś. Na 200 m przed zabudowaniami został nadany sygnał "Skażenie chemiczne. Maski włóż". Włożyliśmy maski na ryj i przeszliśmy triumfalnie przez wieś. Dobrze, że w maskach nie  widać twarzy, bo na pewno miałem czerwoną z obciachu jakiśmy siali. Wszystkie babki patrzyły zza płotu "Ło Jezu! Kosmici ido." Za wsią było "Maski zdejm!" Przeszliśmy może ze 100 m i znowu "Maski włóż! Wróg z lewej strony. W prawo biegiem, rozejść się w pole." Wleźliśmy w pole, śniegu było tam oczywiście sporo. I było "Biegiem!" - biegliśmy. "Granat!" - wszyscy na glebę, maskami w śnieg. "Czołganie z pełzaniem", z karabinem i resztą jest to nader niewygodne. Trzeba jeszcze uważać żeby czapki nie zgubić, która powinna być na głowie. "Powstań! Naprzód biegiem marsz!" "Czołganie z pełzaniem!" "Powstań!" itd. itd. Najgorzej, gdy przyszło przeczołgać się przez rów z wodą; wszystkim zmoczyły się ubrania wierzchnie i woda nalała się do butów. Takie małe urozmaiconko naszego "toru przeszkód".  

Kapral nadal szedł sobie szybko, prawie biegł, i  jemu zmęczenie wyszło na twarzy, bo się stał troszkę czerwony. I gdy nas tak odstawił o dobre parę metrów mówi "Za mną w dwuszeregu zbiórka!" My ledwo w tych maskach powstaliśmy z gleby. Każdy był strasznie zmęczony; przemoczone ubrania uwalane w błotnistej ziemi nieznośnie ciążyły, gdyby nie maski, twarze mielibyśmy przemarznięte od wodnistego śniegu, w butach siąpiła woda. Wtedy można doskonale obserwować zachowanie ludzi. Wszyscyśmy byli z jednego plutonu, na kompanii wszyscy wstawiali się za jednym chłopakiem, żarcie sobie oddawali, jeden z drugim sam nic nie jadł z domowych paczek a kolegom dawał. W tej chwili nie było przyjaciół, nie było kolegów, jeden warczał na drugiego, wyzywał. Doszło nawet do sytuacji bardzo nieprzyjemnej, w której byłem na pierwszym planie, o mało co nie zostając Maratończykiem. I miałem swój bieg po życie.  

 
Czołgista 

Następny odcinek pokaże dlaczego te cześci zatytulowano tak a nie inaczej.